Franka pisze:zobacz cytowaną wiadomośćTeraz nie lepiej bo jednego uniewinnili.
Zobaczymy jaki kolejny wyrok będzie. Może z pomocą pana Ziobry będzie odpowiednio wyższy.
Masz rację. To samo powiedziałam, jak ktoś mi przekazał tę informację tuż po wyroku. W sensie nie o Z., ale że ogólnie ten wyrok jest śmiesznie niski.
A za tym, mimo wszystko, idzie przede wszystkim ogromny dramat tej kobiety. Nie jestem nawet w stanie sobie wyobrazić, jak cierpi i ile bardziej dowaliło jej zgłoszenie sprawy i wszystkie upokorzenia, które musiała znieść. Osobiście zawsze jestem za zgłaszaniem, ale bardzo nie wiem, czy bym coś takiego zgłosiła (standard, innym łatwo doradzę, ale sama i tak zrobię po swojemu). Ale ja jestem bardzo słaba psychicznie.
Bardzo ważne jest oczywiście ukaranie sprawców i na pewno w jakimś stopniu ta kobieta jest usatysfakcjonowana obrotem sprawy, ale to, jakie piekło jej zgotowali na co dzień, to inna sprawa. Ja jestem w szoku, jak to wszystko funkcjonuje (policja, psycholog, prokuratura itd.). Ktoś mi trochę opowiadał o "opiece" właśnie nad ofiarą gwałtu i to jest żart od pierwszej sekundy, kiedy znajduje się odwagę, żeby jednak to zgłosić.
mandalina pisze:zobacz cytowaną wiadomośćpamiętam podobną sytuację, kilka lat temu:
http://www.pomorska.pl/wiadomosci/bydgoszcz/art/7343864,majka-udawala-chora-na-raka-darczyncy-ktorzy-jej-pomagali-sa-w-szoku,id,t.htmlludzie naprawdę nie mają żadnych zahamowań, oby nigdy nie dotknęła ich prawdziwa choroba, bo nie wiem, czy ktoś im wtedy pomoże
jakiś czas temu było też głośno o fikcyjnym chłopcu, który był niby ciężko chory, pieniądze na leczenie przekazał m.in. R. Lewandowski - na szczęście przekręt wyszedł na jaw, co nie zmienia faktu, że potencjalni darczyńcy następnym razem będą się zastanawiać 10x zanim komuś pomogą, albo nie pomogą już wcale
Powody takich sytuacji są różne...
W miejscu, gdzie kiedyś działałam, pojawiła się pewna osoba, bardzo chora (ale nie tak oczywiście, jak większość, tylko to był wybitnie skomplikowany przypadek). Było to miejsce w internecie, więc oczywiście mieliśmy mniejsze możliwości pomocy, wsparcia. Z drugiej strony łatwo jednak było sprawdzić, na ile ktoś jest wiarygodny (chociażby kilka potwierdzających się wyników badań, wiarygodnie wyglądających). Po kilku miesiącach emocjonalnej przepychanki z nami okazało się właśnie, że ta osoba oszukuje (jak funkcjonujecie w grupie chorych/specjalistów leczących takie osoby to łatwo sprawdzić, czy są tacy pacjenci). Nie oczekiwała niczego więcej, poza po prostu uwagą. Nie chciała pieniędzy, porady, raczej się chciała wyżalić nad swoim wyimaginowanym problemem. Bardzo smutna historia. Chyba od tego czasu jestem bardzo nieufna, nie wierzę w połowę rzeczy, które czytam w internecie
Kto pamięta sprawę kobiety, która udawała narzeczoną mężczyzny, będącego ofiarą zamachu 11 września 2001 r. w WTC? Jaśmin omawiała chyba.