Franka pisze:zobacz cytowaną wiadomośćktrzn pisze:zobacz cytowaną wiadomośćKategoryzujesz. Dla kogoś zdolność do rodzenia dzieci czy do robót na roli może być warunkiem koniecznym, a nie wystarczającym. zresztą nie we wszystkich przypadkach tak było.Franka pisze:zobacz cytowaną wiadomość
A czym jest cały ten program i jak to jest pokazane? Czy nie traktowanie potencjalnych partnerów przedmiotowo?
Oczekiwanie korzyści z jednej i z drugiej strony?
Po co do np. Zbyszka zgłosiły się dojrzałe kobiety z miasta, wykształcone, jakoś w życiu ustawione?
I na samym wstępie oznajmiają mu, że one gotować nie będą. Co mają zamiar tam robić?
To samo te od Piotra, które nawet przy kamerach powiedziały, że na wieś nie chcą jechać.
Zauważ, że do programu wybierani są rolnicy w większości bogaci.
No to się zgłaszają. Dla korzyści finansowych, dla lansu. Rolnik traktowany jest przedmiotowo. W doopie mają jego uczucia.
I w druga stronę tak samo. Patrzy się na zdolność do rodzenia dzieci, chęć do roboty w gospodarstwie i kuchni. Zasobność portfela też ważna, gołodupców nikt nie chce nawet jak sam jest bogaty.
Tak samo nie każda kobieta która chce tworzyć rodzinę w modelu konserwatywnym da sobie umniejszać i na etapie randek poczuje sie spoko jak ktoś ją zagoni do kuchni (tym bardziej że przyjezdzając z ciasteczkami dała znac że w kuchni się odnajduje).
Przecież właśnie o tym jest ten program, ze na etapie randek kandydaci/ kandydatki dostają zadania w polu, zagrodzie i kuchni i są oceniani jak zadanie wykonają. Decydując się na udział w programie są świadomi, że pracy fizycznej przy obsłudze samego rolnika, jego zwierząt będzie się wymagało. I będzie patrzyło na to kilka milionów ludzi.
Nie wiadomo jakie zadania dostaną kandydatki obecne ale patrząc na poprzednie edycje to musiały dać sobie umniejszyć i nawet te nielubiane prace wykonywać i to jeszcze rywalizując z innymi kandydatkami.
Pieczenie i dekorowanie ciasteczek a ugotowanie pożywnego obiadu z produktów, które samemu trzeba pozyskać z pola/ogrodu i to codziennie to jest spora różnica.
Jak by ktoś nie postarał się o chociażby kanapki na mój przyjazd, a sugestię o restauracji skwitował "kto płaci", to bym uciekała aż by się kurzyło, a nie myślała o gotowani jaśniepanu.
